Publikacje
Rekrutacje z duchami. O zjawisku ghostingu w rekrutacji (część 2 z 2)
2023-10-31Wierzycie w duchy? A znacie kandydata ducha? Ja znam go bardzo dobrze. Umówiony na spotkanie nie pojawia się. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy, nie odpowiada na mejle. Przy okazji Halloween leci do Was felieton o kandydatach duchach.
Zjawisko ghostingu
Kandydat duch (z ang. ghost - duch) to osoba, którą zaprosiliśmy na spotkanie rekrutacyjne, ale na tym spotkaniu się nie pojawiła. Rekruter czeka, mija minuta, dwie, pięć i już wiadomo, że kandydat nie przyjdzie. Co robi rekruter? Najpierw dzwoni, potem pisze sms, na koniec wysyła mejl. Kandydat nie odbiera telefonu, nie odpisuje na sms ani wiadomość mejlową. Zamienił się w ducha. Problem znikającego kandydata jest zmorą nie tylko w Polsce. Na zachodzie jest równie częsty i nazywany „The Casper Effect”.
Kiedy kandydat zamienia się w ducha
Kandydat może przeobrazić się w ducha na każdym etapie procesu rekrutacji, od złożenia aplikacji (wysłał CV, a telefonu nie odbiera) po rozpoczęcie pracy. I tu przykład z życia wzięty. Kandydatka nie dotarła na spotkanie rekrutacyjne, bo rzekomo zgubiła telefon. Dostała jednak szansę na kolejne spotkanie, na którym zrobiła dobre wrażenie, decyzja o zatrudnieniu podjęta. W pierwszym dniu pracy, po dwóch godzinach zapytała, czy może wyjść na papierosa, po czym już nie wróciła na stanowisko pracy. I takie historie też mają miejsce.
Dlaczego kandydaci stają się duchami
Nie ma jednego powodu (o kulturze osobistej nie wspomnę). Na pewno znaczenie ma fakt, że nie lubimy odmawiać i unikamy niewygodnej sytuacji. Taka natura ludzka. Z ciekawostek - w Japonii pewien start-up składa wypowiedzenia w imieniu pracowników (za jedyne 457 dolarów). Wielu japońskich pracowników paraliżuje myśl o konfrontacji z szefem. Kult pracy w Japonii jest tak silny, że próba odejścia z pracy jest traumą i dlatego powierzają to zadanie profesjonalistom.
Ile razy warto spróbować przywrócić ducha do żywych
Powiedzenie mówi do trzech razy sztuka. I tę zasadę warto zastosować w sytuacji kontaktu z duchem. Jeśli zadzwonisz, napiszesz sms i dodatkowo mejla, a nie uda się ducha z zaświatów przywołać, to naprawdę nie rób nic więcej. Szkoda czasu.
Czy lubimy kandydata ducha
NIE. I nie wiem, czy coś więcej jeszcze trzeba w tej kwestii pisać. NIE to NIE.
Konsekwencje ghostingu
Kalendarz zaplanowany na dany dzień, kandydaci umówieni na spotkania. Niepojawienie się kandydata na spotkaniu burzy ten kalendarz, dezorganizuje pracę rekrutera. Ale czy to dla kandydata ducha ważne? Pewnie nie.
Natomiast inny skutek bycia duchem już powinien kandydata obchodzić. Duch stracił swoją szansę na udział w innym procesie rekrutacyjnym. Dostał się na czarną albo jak kto woli białą listę, taką duchową 😉 Mam i ja taką listę. Z pewnością ducha do współpracy już nie zaproszę.
Przebacz mi Brunhildo!
W emitowanym dawno temu serialu przygodowym dla dzieci pt. „Wakacje z duchami” (stąd sparafrazowany tytuł) grupa chłopców spędzających wakacje nieopodal zamku postanawia rozwiązać zagadkę duchów Bogusława Łysego i Brunhildy Brandenburskiej. Według legendy nocami straszą one w murach starego zamku. Duch księcia Bogusława woła: „przebacz mi Brunhildo!”, ponieważ podczas kłótni pchnął ją tak, że wypadła przez okno do zamkowej studni, w której utonęła. Dlaczego przytaczam tę legendę? Czasami chciałoby się, żeby tak, jak książę kandydat duch prosił o przebaczenie. Oczywiście to tylko marzenie ściętej głowy.
Najpierw słuchać, potem sądzić
Czy jest jakieś sytuacja, która usprawiedliwia kandydata ducha? Tak, jedna. Losowa. W jednej z ostatnich rekrutacji kandydat zarekomendowany przeze mnie nie przyjechał na spotkanie do firmy klienta. Napisałam e-maila, na którego kandydat nie odpowiedział. Uznałam temat za zamknięty. Po kilku dniach kandydat zadzwonił przepraszając za sytuację i brak kontaktu. Powodem były kłopoty osobiste i pobyt w szpitalu. Nie osądzajmy więc przedwcześnie i pamiętajmy o zasadzie „najpierw słuchać, potem sądzić”. Jeśli oczywiście kandydat duch odezwie się z zaświatów.
Kandydacie duchu!
Jeśli nie chcesz dalej uczestniczyć w procesie rekrutacji, po prostu o tym poinformuj. Wystarczy zwykłe nie, dziękuję, rozmyśliłem się, zmieniły się moje plany, itp. Nikt się na Ciebie nie obrazi (ja na pewno nie). Nie pozostawisz też po sobie złego wrażenia, nie zatrzaśniesz wrót zamku na wieki. A przecież w życiu nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy skrzyżują się nasze drogi.
Zapraszamy do zapoznania się z pierwszą częścią felietonu pt. „Zadzwonimy do Pana”, czyli o komunikacji z kandydatem w procesie rekrutacji.
Autor: Dorota Binasiak Ekspert ds. rekrutacji w HSK Consulting