Publikacje
Zoom na kulturę słowa. 7 językowych porad dla kandydatów w procesach rekrutacyjnych
2025-05-20
Współczesny, szybki rytm życia sprzyja zwięzłym komunikatom, uproszczonemu językowi, emotikonom, które zastępują krasomówstwo i rozbudowane teksty pisane pięknym językiem, pełnym wyszukanych sformułowań. Czy to znak, że kultura języka zanika? Czy wciąż warto dbać o poprawność, estetykę i miłą dla ucha wypowiedź? Co właściwie składa się na kulturę słowa? I czy ta umiejętność ma jeszcze znaczenie w procesach rekrutacyjnych i w codziennym funkcjonowaniu w miejscu pracy?
„Głębię wody można poznać przy pomocy odpowiedniego kija, głębię człowieka - przy pomocy jego słów” (przysłowie ordoskie)."
Alegoria i metafora
Zdanie: „Żółty jest metaforą, trudne słowo, a pomarańczowy alegorią, jeszcze trudniejsze słowo” to część dialogu w reklamie telewizyjnej kabaretu Mumio promującej Plush - markę usług telefonii komórkowej (odświeżonej po latach reklamie Plusa). Choć reklama bawi, to już sama możliwa nieznajomość użytych w niej słów może skłaniać raczej do refleksji niż do śmiechu.
Czym jest kultura słowa?
Na kulturę słowa składają się przede wszystkim: poprawność i sprawność językowa, dbałość o estetykę wypowiedzi oraz etyczne podejście do języka. Uczniowie Zespołu Szkół Technicznych z Leszna precyzyjnie wskazali elementy, które tworzą kulturę słowa: używanie poprawnej polszczyzny, nieużywanie wulgaryzmów, używanie zwrotów grzecznościowych, umiejętność poprawnego mówienia i pisania, kulturalne witanie się oraz żegnanie, dostosowanie języka do adresata, nieprzerywanie mówiącemu, nie „wykrzykiwanie” swojego zdania, dostosowanie siły głosu do sytuacji, nieśmianie się głośno w miejscu publicznym.
Czy w erze cyfrowej i komunikacji opartej na skrótach kultura słowa traci na znaczeniu?
Ostatnio brałam udział w wydarzeniu branżowym związanym z HR, którego formuła zakładała merytoryczną, ale jednocześnie swobodną atmosferę. Choć rzeczywiście było to spotkanie merytoryczne, osobiście uważam, że używanie w przestrzeni zawodowej słów potocznych, zbyt luźnych czy wręcz nieparlamentarnych jest niewłaściwe. Kiedy ktoś cytuje wypowiedzi innych, nie widzę potrzeby przytaczania wulgaryzmów, nawet jeśli są one opatrzone słowami: „przepraszam, ale cytuję”. Mnie osobiście to przeszkadza, choć rozumiem, że nie każdy ma taką samą wrażliwość językową.
Z osobistych wspomnień sprzed lat pamiętam pewną sytuację, która miała miejsce podczas rodzinnego spotkania. Niechcący przewróciłam kubek z gorącą kawą, część napoju się wylała, a odruchowo wyrwało mi się nieparlamentarne słowo. Mimo, że minęło już wiele lat wciąż pamiętam ciszę i konsternację, które zapadły przy stole. Czy to sprawiło, że wulgaryzmy stały się dla mnie obce? Oczywiście, że nie. Każdemu zdarza się użyć takich słów, ale lepiej ograniczać je do wyjątkowych sytuacji niż czynić z nich nawyk. I najlepiej unikać ich w przestrzeni publicznej.
Podobnie jak Kamila Kalińczak, znana z Instagrama jako #ĄĘ uważam, że „prawo do posiadania opinii na dany temat nie musi być równoznaczne z koniecznością jej wyrażania, a nie każda myśl jest warta artykulacji”. Dodatkowo zgadzam się z jej stwierdzeniem: „język, jakim mówimy to suma naszych codziennych językowych wyborów” (post 29/2025).
Barbara, bohaterka serialu będącego adaptacją powieści „Noce i dnie” mówi: „Jak wyście wszyscy schłopieli, schamieli w tym serbinowskim błocie, jesteście bez uczuć, bez serca, cały wasz ród! A ja pamiętam naszą matkę, kiedy była młodą, pełną inteligencji kobietą i stanowiła dla nas dzieci niezastąpione towarzystwo! I zdycham z żalu, że reszta tego życia, przepadła, przepadła na wieki!”
Te słowa Barbary brzmią mi w uszach za każdym razem, gdy słyszę wypowiedzi, które nie mają nic wspólnego z kulturą słowa. Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że we współczesnym świecie panuje powszechne przyzwolenie na używanie języka, który daleko odbiega od przyzwoitego. Brzydota języka przestaje razić.
Obecnie modne tematy językowe obejmują feminatywy, język inkluzywny, różnice w komunikacji między pokoleniami, ale często zapominamy o zwykłej, podstawowej kulturze słowa. Nie chodzi o to, żeby w mowie czy piśmie używać bardzo wyszukanych określeń, takich jak np. „kreślę się z rewerencją”, ale by dbać o poprawną polszczyznę i prosty, ładny język (rewerencja to szacunek i poważanie okazywane komuś. Współcześnie to słowo jest stosowane głównie w tekstach o charakterze podniosłym).
7 językowych porad dla kandydatów
- Unikaj języka potocznego, mów w sposób profesjonalny i uprzejmy.
- Kategorycznie nie używaj wulgaryzmów ani przekleństw.
- Mów w sposób jasny i klarowny oraz uporządkowany.
- Ogranicz użycie zapożyczeń z języków obcych (osobiście za nimi nie przepadam).
- Zachowaj umiar odpowiadając na pytania rekrutera, unikaj zarówno zbyt rozbudowanych, jak i zbyt lakonicznych wypowiedzi.
- Choć to może oczywiste - używaj poprawnej polszczyzny (nie do wiary, ale kandydat podczas rozmowy rekrutacyjnej powiedział do mnie: ”przeszłem wszystkie 3 etapy rekrutacji”).
- Poczucie humoru jest ważne, ale nie w każdej sytuacji trzeba żartować. A jak pisze Karolina Norkiewicz w poradniku „Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy” rocketjobs.pl & justjoin.it: „skoro dobry tort to taki nie za słodki, to dobry pracownik - to taki nie za śmieszny”.
Słowa mają moc, a „język jest potężniejszy od miecza” (Eurypides, grecki tragediopisarz). Raz wypowiedzianego słowa nie da się cofnąć, dlatego warto przed jego wypowiedzeniem choć przez chwilę się zastanowić. Jak mówi przysłowie mongolskie „Jeśli wypuścisz konia, możesz go jeszcze złapać. Jeśli uronisz słowo, już go nie złapiesz”. To, w jaki sposób mówisz, jakich słów używasz, zależy od Ciebie. Twój język - Twoja decyzja.
Ps. Dziękuję moim Rodzicom za to, że wychowali mnie w kulturze słowa.
Autor: Dorota Binasiak Ekspert ds. Rekrutacji, Akredytowany konsultant metody Insights Discovery