Publikacje
Pac, pac, plum! Czy rekruter ma czarodziejską różdżkę?
2024-03-14Czasami oczekiwania pracodawcy wobec kandydata, a tym samym rekrutera nie do końca przystają do rzeczywistości i nie uwzględniają dynamicznych zmian ostatnich lat na rynku pracy. Są trochę jak marzenia księżniczki o księciu na białym koniu. Pac, pac, plum i wróżka (czytaj rekruter) za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ma zamienić kandydata w księcia. A jaką w takim razie moc ma rekruter?
Król Midas
Jak powszechnie wiadomo król zasłynął z tego, że zamieniał wszystko, czego się dotknął w złoto. I choć chciałoby się, żeby kandydat w to złoto został zamieniony, takiej mocy król Midas rekruterom nie przekazał. Myślę, że chętnych byłoby więcej.
Co wspólnego mają płytki łazienkowe z kandydatem do pracy?
Wyobraź sobie taką sytuację, w której chcesz położyć lub wymienić płytki w łazience. Co robisz? Zastanawiasz się, jakie płytki będą pasowały do Twojej łazienki? Do ścian, sufitu, lustra, dekoracji. Jaki powinny mieć kolor, strukturę, wielkość, grubość? Przeglądasz w internecie strony sklepów, oglądasz katalogi produktów. A może wcale nie robisz takiego rozeznania? Może idziesz do sklepu i wybierasz te, które wpadną Ci w oko? A jeśli wybrałeś się na zakupy w poszukiwaniu odpowiednich płytek, do ilu sklepów zajrzysz? W dużych miastach sklepów z ceramiką, wielkopowierzchniowych, jak i małych może być 50, 100, może więcej. Czy odwiedzisz wszystkie sklepy zanim kupisz płytki?
Do czego zmierzam? Jak zwykle, do porównania z procesem poszukiwania kandydatów. Czy prowadząc proces rekrutacyjny i szukając kandydata „wchodzimy do wszystkich sklepów”? (używając metafory). Czy, jeśli nie „odwiedzimy wszystkich” mamy poczucie, że nie wybraliśmy odpowiedniego? Gdyby w ten sposób podejść do procesu rekrutacji, nigdy nie znajdziemy kandydata, który będzie tym prawie idealnym. Może za bardzo ulegliśmy reklamie o tym, że „prawie robi wielką różnicę”? Może wybór prawie idealny jest lepszy od żadnego?
Wracając do płytek albo paneli podłogowych. Dawno temu kupiliśmy do domu panele, które nie były z górnej półki, ani cenowej, ani jakościowej pewnie. Wyszliśmy z założenia, że posłużą kilka lat i wymienimy je na inne, lepsze. Służą do dziś, choć minęło kilkanaście lat i przeżyły naszego śp. Wujka, który je kładł. Jaki stąd wniosek dla procesu rekrutacji? Czasem warto postawić na kandydata, który nie jest idealnie dopasowany do stanowiska. W poszukiwaniu „Świętego Graala” można zgubić wartościową i zmotywowaną do pracy osobę, która może przez wiele lat robić dobrą „robotę”.
Ilu kandydatów zaprosić do procesu rekrutacji?
Uczestniczyłam kiedyś sama jako kandydat w procesie rekrutacyjnym, w którym rekruterka powiedziała w trakcie rozmowy, że spotka się minimum z 50. osobami nim wybierze tę właściwą. Czy jednak liczba kandydatów, z którymi się spotykamy gwarantuje wybór właściwego kandydata? Niekoniecznie. Nie zawsze statystyka jest gwarantem, zwłaszcza jeśli szukamy kandydata na bardzo wyspecjalizowane stanowisko. Takie podejście może być związane z psychologicznym efektem perfekcjonisty, który polega na wypaczeniu nieidealnych rozwiązań. Może być to kwestia koncentracji na brakach, a nie zasobach, czyli na tym, czego kandydat nie ma, a nie na tym, co ma. W tej sytuacji właściwy może być fokus na kompetencje, które są najistotniejsze niż szukanie wszystkich z listy.
Czym jest moja czarodziejska różdżka?
Początkiem i końcem mojej czarodziejskiej różdżki rekrutera jest praca, praca, praca… Rdzeniem wiele elementów: wykształcenie i wiedza psychologiczna, znajomość metodologii Insights Discovery (o tym w następnym felietonie), wieloletnie doświadczenie HR, szybkość działania, umiejętność selekcji CV kandydatów, dostrzeganie potencjału, czytanie między wierszami, niepatrzenie stereotypami, stały kontakt z kandydatem i pracodawcą, dotrzymywanie obietnic, przekazywanie informacji zwrotnej i na czas, szacunek, empatia, zaangażowanie, dobre intencje, „bycie człowiekiem”… Czy to wystarczy, żeby wybrać i zarekomendować najlepszego kandydata na dane stanowisko? Odpowiedź pozostawiam Czytelnikom.
W zamian za moją czarodziejską różdżkę proszę pracodawcę o jedno - danie sobie i kandydatowi szansy na poznanie się. A, że nie zawsze, mimo najszczerszych chęci i dołożenia wszelkich starań z mojej strony, kandydat będzie odpowiedni dla pracodawcy to już wynik innych czynników, nie czarodziejskiej różdżki.
Pracodawco! Jako rekruter nie mam magicznej mocy (choć bardzo bym chciała), która sprawiłaby, że kandydat stanie się idealny. Mogę natomiast zagwarantować Ci, że zawsze wkładam w swoją pracę w poszukiwaniu najlepszego kandydata całą swoją wiedzę, fachowość, profesjonalizm, zaangażowanie i serce. Wierz mi, że tak samo jak Tobie, a może nawet bardziej, zależy mi na tym, żeby kandydat spełnił Twoje oczekiwania, żeby był dobrym pracownikiem. I wierz mi, że tak samo, jak Tobie, a może nawet bardziej, niefajnie jest słyszeć, że ktoś nie pasuje, nie sprawdza się albo rezygnuje z pracy po paru miesiącach.
Kandydacie! Weź odpowiedzialność za swoje decyzje. Jeśli zgłosiłeś się do procesu rekrutacyjnego, to zrobiłeś to przecież z jakiegoś powodu. Jeśli zostałeś zwycięzcą, zachowuj się jak zwycięzca, a nie rezygnuj, kiedy bieg dopiero się zaczął.
W pewnym sensie można na tytułowe pytanie odpowiedzieć: TAK. Natomiast mimo czarodziejskiej różdżki, rynek pracy jest, jaki jest i nie można na to przymykać oczu. Czasem rekruter nie może „dostarczyć” pracodawcom księcia na białym koniu. Jak mawiał klasyk „no skąd wezmę, jak nie mam”. Pac, pac, plum!
Przeczytaj także bajkę o idealnym kandydacie do pracy
A jeszcze w marcu felieton o tym, w czym może Ci pomóc metodologia Insights Discovery.
Autor: Dorota Binasiak Ekspert ds. Rekrutacji