Publikacje


„U mnie słowo droższe pieniędzy”. O dotrzymywaniu obietnic w biznesie

2024-04-12


Tytułowy cytat to słowa Kazimierza Pawlaka, bohatera komedii Sylwestra Chęcińskiego „Sami swoi”. Miały być rękojmią rzetelności i dotrzymywania danego słowa. Minęło 57 lat od premiery filmu, który powstał w 1967 roku. Czy obecnie, w relacjach biznesowych tytułowe słowa mają taką samą wartość jak dla Pawlaka?

Prezent pod choinkę

Wyobraźmy sobie, że obietnica dana komuś jest jak prezent pod choinkę. Jeśli nie dotrzymujesz obietnicy to tak jakbyś nie dał komuś prezentu. 

Na stronie Małgorzaty Ohme, dziennikarki, prezenterki telewizyjnej i psychologa można przeczytać historię z życia prywatnego, kiedy to obiecała 2-letniemu wówczas synowi, że w święta ulepią bałwana. Pogoda i brak śniegu sprawiły jednak, że nie było to możliwe. W wigilijny poranek Pani Małgorzata kupiła więc 400-500 sztuk białych, plastikowych kubków. To z nich powstał bałwan, a kule można było nawet turlać (albo kulać jak mówi się w gwarze śląskiej) po podłodze. Ten przykład pokazuje, że dotrzymywanie obietnic, mimo przeciwności losu jest możliwe. I bardzo ważne. Buduje bowiem zaufanie i naszą wiarygodność. Ale nie tylko. Buduje też nasze poczucie własnej wartości jako osób słownych, dotrzymujących obietnic.

Zasada większości 

W kalendarzu na dany dzień zaplanowane zadania, w tym obiecana kandydatom informacja zwrotna. Zadzwoniłam do większości osób z listy, dajmy na to 9 osób, została jedna. Czy powinnam być zadowolona, że wykonałam większość zadań, przecież tyle dziś zrobiłam. No tak, tylko ta jedna osoba też czeka na mój telefon. Dla niej nie ma znaczenia, że zadzwoniłam do większości. To tak jak w powiedzeniu o mrówce i słoniu. Czasem nie ma znaczenia, że przepchnąłeś przez przeszkodę słonia, skoro mrówka została. Przecież obiecałeś i mrówce. 

Dlaczego nie dotrzymujemy obietnic? 

Po pierwsze, jeśli w naszej hierarchii wartości dane komuś słowo nie stanowi istotnego czynnika, jeśli nie przywiązujemy wagi do danego słowa, to nie będziemy również przywiązywać wagi do dotrzymania tego słowa. 

Po drugie, bardzo ważną rolę odgrywa empatia, czyli zdolność współodczuwania emocji innych osób (nie, empatia to nie zupa z Azji - powiedzenie zapożyczone od znajomej 😉). W kontekście procesu rekrutacji, jeśli obiecałeś wrócić do kandydata z informacją zwrotną, to pomyśl, że ta osoba na to czeka, pomyśl, że jeśli tego nie robisz wpływa to na emocje i uczucia kandydata, ale też opinię o Tobie, firmie, standardach i kulturze danej organizacji. Dotrzymywanie słowa pokazuje ludziom, że cenisz ich uczucia. Jest na to co najmniej kilka sposobów, o czym w dalszej części felietonu. 

Po trzecie, w dzisiejszym świecie, kiedy często gonimy w piętkę, chcąc zdążyć z zaplanowanymi zadaniami powodem niedotrzymania obietnicy w umówionym terminie może być po prostu brak czasu. Jest na to anglojęzyczne określenie, time-poverty, czyli ubóstwo czasu. Nie jest to usprawiedliwienie, ale jest to powód.

Co robić, żeby dotrzymywać obietnic?

Po pierwsze, realnie szacuj czas obietnicy. Jeśli wiesz, że może Ci się nie udać odpowiedzieć w umówionym terminie, podaj przedział czasowy, a nie konkretny dzień czy godzinę, np. odpowiem w ciągu tygodnia, a nie za 2 dni, zadzwonię do południa, a nie rano (dla tych, którzy czasu nie liczą - do południa oznacza do 12.00 😉). Na marginesie - zawsze rozbawia mnie określenie „do obiadu” 😊

Po drugie, choć to może mniej biznesowe i eleganckie zachowanie, natomiast moim zdaniem lepiej powiedzieć kandydatowi: jeśli nie odezwę się do końca tygodnia, będzie to oznaczać, że nie możemy Cię zaprosić do dalszego etapu procesu rekrutacji. Lepiej tak niż obiecać odpowiedź, a nie dotrzymać słowa. 

Po trzecie, jeśli wiesz, że coś może stanąć na przeszkodzie, nie mów, że na pewno się odezwiesz, tylko, że postarasz się odezwać w danym terminie. Myślę, że za bardzo ulegliśmy semantyce, że nie należy mówić „postaram się, spróbuję”, tylko „zrobię”. Według mnie nie ma nic złego w tym, że mówimy „postaram się”. W tym określeniu są ukryte dobre intencje. Postaram się, czyli dołożę wszelkich starań, będę chciał to zrobić, zrobię wszystko, co w mojej mocy, ale może się tak stać, że coś mi w tym przeszkodzi. To nie jest asekuracja, to jest świadome wzięcie pod uwagę okoliczności, które mogą mieć wpływ na złożoną obietnicę. Przecież nawet powiedzenie „rzucać słowa na wiatr” oznacza obiecywać coś w sposób nieodpowiedzialny, bez chęci albo możliwości dotrzymania słowa. 

Dlatego, drogi kandydacie uczestniczący w procesie rekrutacji, weź pod uwagę, że nie zawsze ma się wpływ na przebieg zdarzeń. Czasami wydarza się coś, co w ułamku sekundy zmienia sytuację. Podobny apel kieruję do pracodawcy.

Po czwarte, pomyśl, że „obietnice są jak płaczące niemowlęta w teatrze; należy je natychmiast realizować” (autor: Norman Vincent Peale). W teatrze, jak w teatrze, ale co dopiero w samolocie (znam z autopsji, ostatnio leciałam samolotem słuchając przez 5,5 godziny płaczu dziecka). A jak wiadomo wtedy raczej nie bardzo jest gdzie wyjść 😉 

U mnie słowo droższe pieniędzy

Jedno z najpiękniejszych zdań, które usłyszałam od kandydata - zwycięzcy jednego z procesów rekrutacyjnych brzmiało: może Pani na mnie liczyć.Niezależnie, czy dana obietnica będzie kojarzyła Ci się z prezentem pod choinką, z płaczącym dzieckiem w teatrze (albo samolocie), sympatycznym Pawlakiem czy znajdziesz na nią inną metaforę, dotrzymuj danej obietnicy. Bo lepiej być słownym niż nie, prawda?

Przeczytaj też artykuł Zadzwonimy do Pana
Autor: Dorota Binasiak Ekspert ds. Rekrutacji

Ostatnie publikacje

Kontakt

tel. biuro: +48 22 864 32 37
email: biuro@hsk.waw.pl

HSK Consulting Sp. z. o. o
ul. Renesansowa 7B
01-905 Warszawa

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach i promocjach, podaj swój e-mail.

Twoje dane będziemy przetwarzać zgodnie z naszą polityką prywatności.